Do pięciu meczów bez porażki przedłużył swoją passę Gwarek po meczu z Lechią. W Zielonej Górze drużyna ze Srebrnego Miasta wywalczyła punkt, choć trzeba przyznać, że goście po 90 minutach mogą czuć pewien niedosyt.

 

Zimny prysznic

Podczas rozgrzewki nad niebem rozpostarły się ciemne chmury, które wraz z początkiem meczu zamieniły się w opady deszczu. I można rzec, że pogoda była dla Gwarka świetnym omenem, bowiem tarnogórzanie źle weszli w mecz i koniecznie potrzebowali zimnego prysznica, aby się obudzić. O ile deszcz można odczytywać jedynie jako metaforę, to już pierwszy kwadrans meczu sprawił, że nasza drużyna naprawdę musiała wziąć się w garść, gdyż zdeterminowana Lechia nie zamierzała oddać punktów bez walki.

W trzeciej minucie po składnej akcji prawą stroną popędził Maciej Maćkowiak i mocnym uderzeniem sprawdził czujność Michała Bodysa, jednak nasz golkiper od samego początku zachowywał niezwykłą koncentrację.

W 10 minucie Gwarek zdołał zyskać rzut wolny, jednak nikt nie zdołał zamknąć tej akcji i piłka dośrodkowywana przez Mateusza Bąka przemknęła nieznacznie obok bramki strzeżonej przez Wojciecha Fabisiaka.

Już dwie minuty później goście znaleźli się w sporych opałach. Po wrzutce z rzutu rożnego w polu karnym wywołała się kotłowanina. Do strzału przy lewym słupku doszedł Artur Małecki, piłka została wybita przez naszych zawodników na przedpole, a tam niepilnowany Martins Ekwueme z zimną krwią skierował ją do siatki.

W pierwszej części spotkania swoich szans na zdobycie bramki  próbowali jeszcze gracze gospodarzy, jednak Athenstadt, Małecki ani Mycan nie byli w stanie pokonać Michała Bodysa.

Ze strony Gwarka po składnej drużynowej akcji do sytuacji strzeleckiej doszedł w 37 minucie  Marcin Pisarek, jednak jego uderzenie zatrzymał Wojciech Fabisiak i po pierwszych 45 minutach to gospodarze mogli cieszyć się prowadzeniem.

 

Jak nowo narodzeni

 

Po przerwie w szatni kibice zobaczyli na boisku kompletne odwrócenie ról. Grający dotychczas dość przeciętne spotkanie Gwarek zupełnie wytrącił Lechii wszelkie argumenty i przejął kontrolę nad spotkaniem.

W 49 minucie Norbert Jaszczak wziął sprawy w swoje ręce i rozpoczął rajd z prawego skrzydła. Mijając rywali jak tyczki, dostał się przed pole karne, oddał nawet strzał, jednak brakło nieco skuteczności i piłka przemknęła obok lewego słupka Wojciecha Fabisiaka. 

54 minuta to ponownie Jaszczak, który korzystając ze swoich umiejętności technicznych, przedarł się pod bramkę rywali, jednak i tym razem uderzył obok bramki, także z prawej strony.

Im bliżej końca spotkania tym bliżej zdobycia bramki była drużyna Gwarka. Kilka sytuacji później mieliśmy sytuację, która wyglądała jak kalka drugiej bramki tarnogórzan w meczu z Rekordem. Kwadrans przed końcem spotkania piłkę w środku pola wywalczył Daniel Barbus, zagrywając ją do Karola Stanka. Ten, odgrywając piłkę z klepki, odnalazł „Barbiego” w polu karnym, który minął bramkarza i lewą nogą skierował futbolówkę do siatki.

Do końca meczu obie drużyny usiłowały jeszcze przechylić szalę na swoją stronę, jednak brakło nieco szczęścia. Swoje szanse miał Mykyta Loboda, ale jego strzały świetnie bronił Michał Bodys, natomiast bardzo blisko zdobycia bramki był Karol Stanek. W 82 minucie po dryblingu na prawej flance Norbert Jaszczak dośrodkował piłkę po ziemi na piąty metr, gdzie świetnie znalazł się właśnie Stanek, jednak minął się z piłką.

Tym sposobem ostatni gwizdek sędziego zakończył to wyrównane spotkanie na Sulechowskiej i Lechia z Gwarkiem podzieliły się punktami. Gwarek przedłużył do pięciu spotkań swoją serię bez porażek, natomiast Lechia musi zacząć się martwić, gdyż w tym sezonie znów nie potrafiła zdobyć na własnym obiekcie pełnej puli.

Bramki:

1:0 – M. Ekwueme 12 min.

1:1 – Barbus 74 min.

 

LECHIA: Fabisiak – Ostrowski, Maćkowiak, Małecki, Kaczmarczyk, Budziński, Mycan, Babij, Athenstadt, Loboda, Ekwueme

Trener: Andrzej SAWICKI

GWAREK: Bodys – Bąk, Przystalski, Czajkowski, Dyląg – Rakowiecki (60. Dworaczek), Barbus, Zalewski (65. Borycka), Jaszczak, Pisarek M. (60. Pisarek W.) – Jarka (65. Stanek)

Trener: Łukasz GANOWICZ 

1 komentarz

Dodaj komentarz