Wyprawa do Goczałkowic nie przyniosła oczekiwanego rezultatu. Trzy punkty lądują na koncie LKS-u, a zdobywcami bramek byli Krzysztof Kiklaisz i Piotr Ćwielong.

 

W sporych fragmentach meczu Gwarek był drużyną dominującą, i wtedy to wydawało się, że LKS niewiele ma argumentów po swojej stronie. Przypominają się jednak dawne demony z poprzednich meczów rundy wiosennej, gdy przeciwnicy stwarzając niewiele sytuacji, spory ich odsetek zamieniają na bramki z uwagi na defensywne błędy naszej drużyny. Tym razem także nie udało nam się ustrzec przed pomyłkami, co skutkowało utratą dwóch bramek i powrotem do domu bez punktów.

Od początku meczu tarnogórzanie musieli sobie radzić z nadrobieniem jednej bramki, gdyż już w 10 minucie po dość szczęśliwym zbiegu okoliczności, Krzysztof Kiklaisz pokonał z najbliższej odłegłości Mateusza Rosoła. 

Okazja do wyrównania nadarzyła się błyskawicznie, bo już w 16 minucie. Po odbiorze na prawej flance na połowie LKS-u Jakub Dyląg otrzymał podanie od Norberta Jaszczaka, jednak nieco za plecy, przez co minął się z piłką, a szkoda, bo sytuacja była naprawdę dogodna. W pierwszej połowie sporo razy Gwarek znajdował się pod bramką gospodarzy, jednak za każdym razem brakowało dokładności, szybszego zagrania lub po prostu więcej zimnej krwi, by pokonać Patryka Szczukę.

 

 

Mateusz Mielczarek pomiędzy ligowcami – Piotrem Ćwielongiem i Łukaszem Hanzelem.

 

W drugiej części spotkania gracze podopieczni Łukasza Ganowicza wyszli jeszcze bardziej głodni zwycięstwa, co bezpośrednio wpłynęło na przebieg meczu. Choć dominacja nie była już tak widoczna, to tarnogórzanom udawało się dochodzić do większej ilości korzystnych szans. Wystarczy wspomnieć dwie akcje Mateusza Mielczarka – jedna z nich to uderzenie z dystansu, które umiejętnie, choć nie bez trudu, sparował golkiper gospodarzy, zaś druga to chyba najlepsza sytuacja Gwarka, kiedy kompletnie niepilnowany Mielczar jakimś cudem nie wpakował piłki do siatki z piątego metra. Ponadto swoją okazję bramkową świetnie wypracował Karol Stanek, korzystając z nieporadności defensywy LKS-u, jednak sam moment finalizacji nie był w stu procentach dopracowany, przez co piłka uderzyła jedynie w boczną siatkę.

Co zaś mieli goczałkowiczanie, wykorzystali w stu procentach. W 64 minucie rzut wolny w okolicy 20 metra wykonywał Piotr Ćwielong i zrobił to tak, że ręce same składały się do oklasków, zaś bramkarz Gwarka Mateusz Rosół, nie miał szans na obronę tego uderzenia. Mierzony strzał wprost w okienko, do tego efektowne salto w ramach celebracji – chyba nic więcej dodawać nie trzeba.

Gwarek, pomimo przewagi w tym spotkaniu, nie zdołał wywieźć trzech punktów i kolejną taką próbę podejmie już na własnym obiekcie, gdy w przyszłą sobotę na WP2 zawita gubińska Carina, także wciąż walcząca o ligowy byt.

 
 
LKS Goczałkowice 2-0 TS Gwarek 

 

LKS: Szczuka – Danch, Maroszek, Szymała (65′ Magiera) – Mońka (65′ Wróblewski), Matuszczyk, Hanzel, Dragon – Gemborys (59′ Ćwielong), Kiklaisz (89′ Furczyk), Lipniak

TS GWAREK: Rosół – Bąk, Przystalski, Pleban, Dyląg – Mielczarek (68′ Joachim), Wiszniowski (45′ Grychtolik), Timochina (68′ Rakowiecki), Borycka (75′ Barbus), Jaszczak – Stanek (75′ Jarka)

Napomnienia: Gemborys, Magiera, Szymała – Dyląg, Timochina

Sędzia: Mariusz Goriwoda (Gliwice)

 

Raport pomeczowy

Komentarze

  • tom 04 / 06 / 2022 Reply

    no i ręka w nocniku jak przegracie za tydzień to dwie ręce będą w gównie

  • Zawiedziony 05 / 06 / 2022 Reply

    Słowa komentatora podsumowały wszystko: Gwarek walczy o utrzymanie, ale po ich grze w ogóle tego nie widać.
    Przykre, ale prawdziwe. Może spadek dobrze im zrobi?

Dodaj komentarz